czwartek, 22 grudnia 2011

miał, miał, miał wypuść mnie.

Hej. Czuję się wyczerpana dzisiejszym dniem. Od razu jak się obudziłam, popatrzyłam na zegarek i "O BOŻE, JUŻ JESTEM SPÓŹNIONA!".. Trochę wstyd spóźnić się na wigilię, ale wyjścia nie miałam.. Musiałam biegać jak jakiś popyrtaniec w te i we wte. To makijaż, to włóż bluzkę, umyj zęby, a może tak włóż spodnie? ugh. Jeszcze Tatuś zrobił mi awanturę, że prosił mnie o wyprasowanie koszuli, a ja tego nie zrobiłam.. Nie moja wina, że jak nie widzę tego co mam do roboty, to tego nie robię! Jeszcze byłam pod szkołą i delikatnie w duszy przekląwszy załapałam, że zapomniałam wziąć prezentu dla kolegi, więc spokojnie wróciłam do domu i podreptałam z powrotem do szkoły, ale przyszłam. Wszystkim smakował mój sernik, co było bardzo, bardzo miłe. Zniknął cały i znowu tata się wkurzył, że nie przyniosłam nawet kawałeczka, co za człowiek.. W domu i zaczęła się jazda z kotem. Nieustające MIAŁ potrafi doprowadzić do szału, ale nie było go prawie tydzień w domu, to cóż. przemęczę się, niech posiedzi w domu, źle mu nie jest. Prawie umierałam i stwierdziłam, że pójdę sobie spać, tak na godzinkę. Obudziłam się po pięciu godzinkach. Co słyszę? miał, miał, miał, miał, miał, miał. Kocie, czy mógłbyś się zlitować? Jak Cię kocham, tak mnie teraz denerwujesz. miał, miał, miał, miał, miał, miał. Tak, masz rację, trzymam Cię w domu na łańcuchu, głodzę i nikt Cię nie kocha, ale masz zjedz i bądź cicho. miał. Zabrałam się za sprzątanie, może nie tak od razu jakbym chciała, ale trochę zrobiłam, dzwoni kuzynka, że moja mama już wychodzi z biura i mam się zbierać bo jedziemy na zakupy. Ok, będę gotowa za 5 minut. Poszłam do łazienki, a tam atak luster i krzyczą: Kamila, twoja twarz, włosy.. Zrób coś z tym, zrób coś, patrz jak ty wyglądasz!, a ja: O matko, macie rację!. było fatalnie. 10 minut i byłam skłonna wyjść z domu. Pojechałyśmy, zrobiłyśmy zakupy. Dużo, Dużo prezentów, dużo różnych różności, dużo płacenia, a tak na prawdę nie kupiłyśmy nic pożytecznego. To trochę dziwne, ale wróciłyśmy i zabrałam się za ubieranie choinki, oczywiście musiałam ją rozwalić i urwałam dwie gałązki. pech chciał, że jedną z nich była ta na czubku. Jutro tatuś naprawi, a ja po nieudolnej próbie ubrania choinki, wreszcie zostawiłam to w cholerę. Niech się samo ubierze. Ja nie umiem i tym sposobem jestem cała w brokacie od czerwonych bombek. Siadłam do komputera  i tak się nie ruszam już od dłuższego czasu. Przydałoby się iść spać i chyba tak zrobię. A pro po wigilii klasowej, dostałam Lusterko, pędzel do różu, pędzel do pudru i zestaw do makijażu, taki malutki, idealny do podróży. Nie jest to super profesjonalne, ale od czegoś trzeba zacząć. :) Może kiedyś się pochwalę. A teraz jak patrzę ile tego napisałam, to nawet nie chce mi się czytać tego. Gramatyka pewnie nie jest zbyt ciekawa, ale cóż. Jestem zbyt zmęczona, żeby mi się chciało cokolwiek poprawiać. Z okazji nadchodzących świąt chciałabym wam życzyć wszystkiego, najlepszego. Samych sukcesów, i wszystkiego, wszystkiego co tylko sobie zamarzycie, ale nie tak od razu. Lepiej trochę poczekać i cieszyć się podwójnie. :) Trzymajcie się cieplutko. :*

2 komentarze:

  1. Kochana!

    Życzę Tobie, żeby spełniły się te Twoje nawet najskrytsze, może trochę nieśmiałe pragnienia, żebyś jakoś doszła do porozumienia ze swoim Tatą [i kotem ;D] i w ogóle, w ogóle żebyś czuła się zawsze szczęśliwa i kochana :)

    Twój Tata rzeczywiście trochę nadpobudliwy, myślę, że powinien zrozumieć zaistniałe okoliczności :)

    PS. Kocham sernik, również zjadłabym chętnie tego Twojego^^

    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  2. *a moja choinka też jest mała :D
    też chciałabym żeby czasem "samo się" robiło... ;)

    OdpowiedzUsuń